Urodzony w 1909 lub 1922 r. w Łańcucie, kierownik Wydziałów Śledczych WUBP w Gdańsku i Katowicach, odpowiedzialny za represje wobec żołnierzy AK, w tym Danuty Siedzikówny, „Inki”.
Młodość Józefa Bika nie jest znana. Odnalezione jedynie zostały informacje, kiedy zaczął pracę w komunistycznym aparacie represji. 8 maja 1945 został starszym oficerem śledczym Sekcji VIII Wydziału I Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Gdańsku, od 16 lipca 1945 zastępca kierownika, a od 12 listopada 1945 p.o. kierownika tej sekcji. Od 1 stycznia 1946 był naczelnikiem wydziału śledczego WUBP w Gdańsku.
Drugiego sierpnia 1946 r. w piśmie do tamtejszej prokuratury wojskowej informował: Przesyłam akta sprawy przeciwko Siedzikównie Danucie, ps. Inka, bohaterskiej sanitariuszce Brygady Wileńskiej AK Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki” w celu przekazania do Wojskowego Sądu Rejonowego w trybie postępowania doraźnego. Za ten okres „pracy” też chciał wyższą emeryturę. Sześć dni po egzekucji „Inki” (w nagrodę?) Bik został oficerem śledczym w centrali MBP. W Katowicach wylądował ostatecznie rok później jako porucznik odznaczony Srebrnym i Złotym Krzyżem Zasługi oraz Orderem Odrodzenia Polski. W latach 1948–49 Bik był zastępcą naczelnika wydziału śledczego WUBP w Katowicach. Więźniowie zapamiętali, że miał ciężką rękę. Okładał ich nogą od stołka po plecach, gumą po gołych piętach, kopał w jądra i bose stopy.
Z zeznań świadka: Bik spytał mnie, co to jest demokracja. Odpowiedziałem, że to musi być coś dobrego, bo o tym w gazetach piszą. Wtedy on z całej siły uderzył mnie pięścią w zęby wybijając mi obie górne jedynki. Inny więzień o mało nie stracił życia wskutek pobicia. Po wyjściu na wolność nie odzyskał zdrowia i wkrótce zmarł.
Bik nie tylko sam znęcał się fizycznie i psychicznie nad osadzonymi, ale namawiał do przemocy swoich podwładnych. Ciągnęła się za nim „sława” oprawcy. W 1950 r. zmienił nazwisko, takie podając tłumaczenie: Melduję, że w związku z ośmieszającym brzmieniem mego dotychczasowego nazwiska, decyzją władz administracyjnych zmieniłem dotychczasowe jego brzmienie na Bukar Józef [..]. Jednocześnie melduję, że w dniu 4 marca 1950 r., na podstawie zezwolenia Departamentu Kadr MBP, zawarłem związek małżeński z [..], na co przedkładam odpis aktu ślubu.
W 1953 r. został wyrzucony z bezpieki. Mogły się do tego przyczynić kontakty z gen. Wacławem Komarem (Mendlem Kossojem, funkcjonariuszem Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego i Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, weteranem wojny w Hiszpanii, po stronie lewicowego rządu), oskarżonym o „odchylenie prawicowo-nacjonalistyczne”. Nie wiadomo, co Józef Bukar robił później, ale znów zmienił nazwisko i stał się Józefem Gawerskim, po czym wyjechał z Polski – jak wielu innych stalinowców – na fali pomarcowej emigracji 1968 r. Schronił się w Szwecji. Z Polską jednak czuł się nadal związany – za pośrednictwem sądu zdobył od ZUS podwyżkę emerytury. Kiedy sąd niższej instancji odmówił mu, odwołał się i wygrał. Nie tylko lepiej wyliczane bieżące uposażenie, ale także wyrównanie za ubeckie zbrodnie lat 1945–53 (jako Bik, a po 1950 r. jako Bukar), ale i okres późniejszy – aż do wyjazdu z Polski w 1968 r. (jako Gawerski). Józef Bik-Bukar-Gawerski w 2003 r. przysłał do Instytutu Pamięci Narodowej list, w którym prosił o wydanie zaświadczenia, że w latach 1945–1953 pracował w... bezpiece. Było mu potrzebne, aby starać się o wyższą emeryturę. W ten sposób oprawca, po 35 latach, odnalazł się. Wcześniej śledztwo przeciwko Bikowi nie mogło ruszyć z miejsca, bo prokuratorzy Instytutu nie znali miejsca jego zamieszkania. Katowicki IPN skierował do sądu akt oskarżenia przeciwko Bikowi-Bukarowi-Gawerskiemu, ale przez dłuższy czas nie wyznaczono terminu procesu, z powodu – jak oficjalnie tłumaczono – natłoku spraw.
Akt oskarżenia brzmiał:
Józefowi B. zarzucamy popełnienie zbrodni komunistycznej, której dopuścił się w czasie przesłuchań członków organizacji Polskie Siły Demokratyczne i Polska Tajna Armia Wyzwoleńczo–Demokratyczna. Bił ich, znęcał się i zmuszał w ten sposób do składania zeznań.
Akta wędrowały między sądami, w międzyczasie były sezony urlopowe. Potem postępowanie blokował adwokat, wnosząc o jego zawieszenie – oczywiście ze względu na stan zdrowia jego klienta. Sędzia musiał prosić Szwedów o przeprowadzenie badań lekarskich oskarżonego, a gdy wreszcie przyjechały do Polski, trzeba je było przetłumaczyć. Tak mijały kolejne miesiące. Sam Gawerski utrzymywał przez swojego obrońcę, że chce uczestniczyć w procesie. Nie stawiał się jednak na wezwania. Nie zgodził się również na prowadzenie sprawy bez jego obecności. Oskarżony przez IPN Józef Bik-Bukar-Gawerski zmarł w 2008 lub 2009 r. w Szwecji.
Stanisław Płużański
zobacz też: Danuta Siedzikówna