Żołnierze
Wyklęci-niezłomni
100
bestie

Chimczak Eugeniusz

Urodzony w 1921 r. w Steniatynie, pułkownik Urzędu Bezpieczeństwa.

Najpierw śledczy Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Tomaszowie Lubelskim, potem pułkownik w warszawskiej centrali Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego, w bezpiece aż do 15 czerwca 1984 r.

Ukończył przyspieszone kursy dla funkcjonariuszy (Centralną Szkołę MPB w Łodzi).

Przesłuchiwany kilka lat temu przez prokuratora Instytutu Pamięci Narodowej w sprawie mordu sądowego na rotmistrzu Witoldzie Pileckim przyznawał, że pracował w MBP, ale tej konkretnej sprawy „nie pamiętał”. Mimo to mówił: O tym, w co był zamieszany Pilecki, mogłem się zorientować z wyjaśnień, jakie mi złożył. (...) Moich zwierzchników interesowały wyjątkowo „sprawy szpiegowskie”, a sprawa Pileckiego do takich została zaliczona. Pytany o stosowanie przymusu fizycznego i psychicznego odpowiadał: nie było żadnego. Nie bił, nie słyszał również, aby robili to inni: nie widziałem żadnych obrażeń na ciele przesłuchiwanych i o nich nie słyszałem. (...) Owszem, zostałem przez Tadeusza Płużańskiego oskarżony o znęcanie się nad nim w czasie przesłuchań, ale to nieprawda. Skazanie go w 1996 r. na 7,5 roku więzienia w procesie Adama Humera uważał za „sprawę polityczną”.

Amnezja ustępowała Chimczakowi po okazaniu mu dokumentów z jego podpisami. Twierdził, że nie miał żadnego wpływu na czas trwania i charakter przesłuchań, bo wypełniał jedynie polecenia przełożonych. Przyznawał, że pracę miał ciężką. Przesłuchiwał od 9.00 do 24.00 z trzy-, czterogodzinną przerwa w ciągu dnia. Ujawniał mechanizmy śledztwa: Zawsze sporządzałem protokół przesłuchania, nawet, gdy podejrzany nie chciał wyjaśniać (czytaj: śledczy pisał, co chciał nawet, gdy przesłuchiwany nie dał się złamać biciem).

Na Mokotowie miał opinię jednego z najbardziej krwawych śledczych.
– Metody miał szczególne. Kiedy bicie nie skutkowało, krzyczał: „My wiemy, że masz twardą d…, ale w celi obok jest twoja żona, z której wszystko wyciśniemy” – wspominał Chimczaka Tadeusz Płużański, współpracownik Pileckiego, skazany razem z nim na karę śmierci. Pileckiego rozstrzelano 25 maja 1948 r. Płużańskiemu z kolei wyrok zmieniono na dożywocie. Wyszedł z więzienia w 1956 r. W marcu 1948 r. podczas rozprawy sądowej Pilecki i Płużański odwoływali zeznania złożone w śledztwie, tłumacząc, że protokołów przesłuchania przeważnie nie czytali, gdyż byli bardzo zmęczeni.

Kazimierz Moczarski, szef Biura Informacji i Propagandy ostatniej Komendy Głównej AK, wymieniał 49 metod fizycznych i psychicznych tortur, wśród nich: bicie ręką, drewnianą linijką okutą metalem, wyrywanie włosów (tzw. podskubywanie gęsi), przypalanie rozżarzonym papierosem okolic ust i oczu, płomieniem – palców obu dłoni, wskakiwanie butami na stopy, kopanie specjalnie w kości goleniowe, sadzanie na odwróconym stołku. Wszystkie te metody stosował „oficer” śledczy Eugeniusz Chimczak. Stosował je również wobec Hieronima Dekutowskiego „Zapory”, legendarnego dowódcy oddziału partyzanckiego z Lubelszczyzny.

Chimczak zmarł w październiku 2012 r., pochowany na Cmentarzu Komunalnym Północnym w Warszawie.

Stanisław Płużański

 

zobacz też: Witold PileckiHieronim Dekutowski

Chimczak Eugeniusz
bestie
Projekt i realizacja: Laboratorium Artystyczne | Oprogramowanie: Black Wolf CMS