![close menu](/images/menu-button-close-dark.png)
Urodzony w 1923 r. w Zarzeczu, stalinowski prokurator.
Krzyżanowski zarzucił Danucie Siedzikównie "Ince" udział w bandzie Łupaszki, nielegalne posiadanie broni i wydanie rozkazu zastrzelenia dwóch wziętych do niewoli funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa. Tego ostatniego czynu nie udowodnił jej nawet podległy bezpiece „sąd” i nie potwierdziło 2 z 5 zeznających „dobrowolnie” w sprawie milicjantów, którym żołnierze „Łupaszki” darowali życie. Jeden z nich przyznał, że opatrzyła go, gdy został ranny w walce z żołnierzami V Wileńskiej Brygady AK. Taki z „Inki” był „bandyta”.
W śledztwie w gdańskim Wojewódzkim Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego zwyrodnialcy bili ją i poniżali. Rozbierali ją do naga, a do jej celi wpuszczali żony ubeków, którzy zginęli w akcjach przeciwko oddziałom Szendzielarza.
Krótko przed śmiercią, w grypsie do sióstr Mikołajewskich z Gdańska, „Inka” napisała: Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba. Prokurator Wacław Krzyżanowski uważał inaczej. Dla Danuty Siedzikówny, sanitariuszki antykomunistycznego oddziału majora Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”, żądał kary śmierci. Był 3 sierpnia 1946 r. 28 sierpnia o godz. 6.15 w piwnicy gdańskiego więzienia przy ul. Kurkowej 17–letnia dziewczyna została rozstrzelana razem z Feliksem Selmanowiczem „Zagończykiem”. Ginęli z okrzykiem: Jeszcze Polska nie zginęła! Do dziś nie udało się odnaleźć miejsca ich pogrzebania.
Krzyżanowski tłumaczył się typowo: Byłem młody. Wcześniej nie brałem udziału w żadnej sprawie sądowej. Zostałem skierowany na proces przypadkowo, bez przeszkolenia i przygotowania. Krzyżanowski kłamał. Dwie godziny wcześniej oskarżał 19–letniego Hansa Baumana, gdańskiego Niemca, którego rodzina przymierała głodem. Pewnego czerwcowego dnia 1945 r. znalazł w lesie karabin z kilkoma nabojami, upolował nim sarnę, po czym broń zakopał. Zdobycznym mięsem Bauman podzielił się z mieszkającymi w jego domu Polakami. Wpadł wskutek donosu. Po śledztwie, prowadzonym przez funkcjonariuszy w Powiatowym Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego w Miastku, Krzyżanowski oskarżył Baumana o nielegalne posiadanie broni i prowadzenie działalności wywrotowej, mającej na celu oderwanie Gdańska od Polski. Żądając kary śmierci, stalinowski prokurator twierdził, że oskarżony jest wrogo ustosunkowany do państwa polskiego, spodziewał się wojny i niewątpliwie miał zamiar użyć karabinu w stosownej chwili przeciwko państwu polskiemu. Z odnalezionych akt jednoznacznie wynikało, że Krzyżanowski samodzielnie przeprowadził śledztwo i sformułował akt oskarżenia. Bauman został rozstrzelany 9 sierpnia 1946 r. To druga zbrodnia sądowa w karierze prokuratora.
Sąd wolnej Polski z siedzibą w Poznaniu stwierdził jednak, że nie można jednoznacznie ustalić, jaką rolę Krzyżanowski odegrał w procesie Baumana i „Inki” i uniewinnił mordercę. W 1946 r. wątpliwości nie przemawiały na korzyść oskarżonych. W pewnym momencie Krzyżanowski stwierdził, że stalinowski system prawny miał charakter przestępczy. Ale on – funkcjonariusz tego systemu – przestępcą oczywiście już nie był. W PRL-u otrzymał wiele odznaczeń i nagród. Czym tak zasłużył się komunistom? Wiadomo, że służbę wojskową rozpoczął w 1943 r. w Dżambule (Kazachstan), należał do 1 Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki, brał udział w bitwie pod Lenino. Prokuratorem w Gdańsku był do 1950 r. W wojskowym wymiarze sprawiedliwości (czytaj: bezprawia) pracował potem na Śląsku i na Pomorzu, w 1976 r. zwolniony do rezerwy w stopniu pułkownika. Krzyżanowski to pierwszy stalinowski prokurator, któremu IPN – w 1993 r.– zarzucił mord sądowy. Pierwszy, który nie poniósł kary. Pierwszy, ale niejedyny. W III RP nie skazano ŻADNEGO prokuratora czy sędziego – komunistycznych zbrodniarzy. Wracając do oprawcy „Inki” – III RP jest cały czas nieosądzony.
Stanisław Płużański