Żołnierze
Wyklęci-niezłomni
100

Franczak Józef

Marek Franczak o tym, czyim jest synem, dowiedział się dopiero po 1989 r. Wtedy formalnie powrócił do nazwiska ojca. Dopiero w 2015 r. odzyskał czaszkę taty, którą komuniści oddzielili od tułowia po zamordowaniu go w 1963 r. Czaszka Józefa Franczaka „Lalka” – ostatniego Żołnierza Wyklętego, który zginął w walce ze Służbą Bezpieczeństwa  i ZOMO – przez lata służyła do eksperymentów studentom Akademii Medycznej w Lublinie.

 – Nasz syn Marek urodził się w 1958 r. – mówiła mi przed laty Danuta Mazur, konspiracyjna narzeczona „Lalka”. – Józek zobaczył go pierwszy raz po ośmiu miesiącach, gdy wyniosłam dziecko w zboże. Wiele razy jeździłam do księży, byłam u dominikanów w Lublinie, ale nikt nie chciał dać nam ślubu. Mówili, że to wielkie ryzyko. Kiedy ubecy przychodzili i pytali o Marka, odpowiadałam, że ja już nie wiem, z kim mam to dziecko. Tak się poniżyłam, ale przecież go kochałam.

Popierali polskiego żołnierza

Józef Franczak urodził się 17 marca 1918 r. w Kozicach Górnych pod Lublinem. W wieku 17 lat jako ochotnik wstąpił do Wojska Polskiego. Po ukończeniu Szkoły Podoficerskiej w Grudziądzu został przydzielony do Plutonu Żandarmerii w Równem, gdzie zastała go wojna. Po 17 września 1939 r. aresztowany przez Sowietów, uciekł z niewoli. W 1940 r. wstąpił do Związku Walki Zbrojnej, gdzie prowadził szkolenia partyzantów. Po przemianowaniu Związku Walki Zbrojnej w Armię Krajową został dowódcą drużyny, potem dowódcą plutonu w III Rejonie Obwodu Lublin.

– Zawsze był czysty, schludnie ubrany, żadnego brudu za paznokciami. Może dlatego, jeszcze za Niemca, nazwali go „Lalek” – zapamiętała Czesława Kasprzak, siostra „Lalka”.

W 1944 r. został przymusowo wcielony do 2 Armii Wojska Polskiego. Zdezerterował, kiedy zobaczył, jak traktowani są tam AK-owcy, że wykonuje się na nich wyroki śmierci. Wkrótce NKWD zaczęło go szukać i musiał się ukrywać. A on chciał przecież rozpocząć normalne życie…

Czesława Kasprzak opowiadała: – Znajomy prokurator z Lublina powiedział nam, że Józek nie ma szans, takie papiery na niego mają. Po amnestii mogą go wypuścić, ale po 2–3 miesiącach ślad po nim zaginie.

Urząd Bezpieczeństwa miał utrudnione zadanie, bo ludzie, mimo ciągłych aresztowań, nie chcieli wydać Franczaka: w ogóle o nim nie słyszeli; jeśli go znali, to nie widzieli go od kilku lat; potem informowali „Lalka” o swoich przesłuchaniach. Według materiałów Urzędu Bezpieczeństwa Franczak miał co najmniej 100 „melin”, głównie w okolicach Lublina. Mieszkańcy kwaterowali go, zapewniali mu jedzenie, ubranie. Popierali polskiego żołnierza, a nie NKWD-zistów czy KBW-iaków. – Wolałam nie wiedzieć, gdzie i z kim chodzi, żeby nie wydać go na UB. Miałam nawet kilka zdjęć z Józkiem, ale wszystkie zniszczyłam, też ze strachu. Zostawić go? Nigdy w życiu – mówiła mi Danuta Mazur.  

Uważaj na syna

– Około godziny 14.00 wracaliśmy z pola. Kiedy spojrzałam na dębowy las, miałam przeczucie, że coś złego się wydarzy – Czesława Kasprzak wspominała 21 października 1963 r. – Tego ostatniego dnia Józek założył zielone, prążkowane spodnie i brązową marynarkę, choć na ogół chodził po wojskowemu.H: Powietrze stoi. Coś w nocy będzie. / LALEK: Co ma być? / H: Burza, albo...”. Tak pisał Zbigniew Herbert w dramacie Lalek. – Spotkaliśmy się w niedzielę, w zagajniku. Józek był pogodny, nie przypuszczał, że coś się stanie – Danuta Mazur z trudem kryła łzy. – Opowiedziałam mu mój sen. To była mętna, wezbrana rzeka, a w niej pływał nasz syn. Józek powiedział, żeby uważać na Marka. Mieliśmy zobaczyć się za dwa tygodnie.

Nie zobaczyli się. 21 października 1963 r. „Lalek” zginął zastrzelony w obławie oddziałów Służby Bezpieczeństwa i ZOMO w Majdanie Kozic Górnych, małej wiosce w okolicach Piasków w Lubelskiem. Tam, gdzie się urodził, tam gdzie przez lata walczył i się ukrywał.

Czekała 20 lat

Już w 1950 r. bezpieka na Lubelszczyźnie otrzymała z Departamentu III Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego nakaz „rozpracowania operacyjnego” ostatnich grup oporu. Rozpoczęta 16 listopada 1951 r. operacja przeciwko Franczakowi o kryptonimie „Pożar” nie przynosiła jednak rezultatów, mimo ulokowania w jego otoczeniu 27 tajnych współpracowników Urzędu Bezpieczeństwa. Nadzwyczajne środki w sprawie ujęcia „kadrowego bandyty Franczaka” podjęto w 1954 r. Dwa lata później postępowanie musiano jednak zawiesić, „wobec jego ukrywania się”. 8 września 1961 r. w „Kurierze Lubelskim” ukazał się list gończy za Franczakiem, razem ze zdjęciem. Rysopis poszukiwanego według Służby Bezpieczeństwa (w międzyczasie Urząd Bezpieczeństwa przemianowano na SB):

Wzrost ok. 174 cm, ciemny blondyn, włosy szpakowate, lekko łysy, czesze się do góry, oczy niebieskie, czoło wysokie, nos średni, lekko pochylony do dołu, twarz owalna, koścista, śniada, (…) mowa grubsza, typowo męska, jest dobrze zbudowany, barczysty, pierś wysunięta do przodu, chód ciężki.

– Poznałam go na zabawie w 1946 r. i od razu mi się spodobał. Spotykaliśmy się raz na dwa, trzy miesiące. Na polu, w lesie, czasem u rodziny albo znajomych. Nawet na randki przychodził z pistoletem i granatami – wspominała Danuta Mazur, która przez prawie 20 lat czekała na „Lalka”. – Miałam nadzieję, że jeśli przeżyje, będziemy kiedyś razem.  

TW „Michał”

21 października 1963 r. nadzieje prysły. O godzinie 15.40 (większość ubeckich materiałów podaje błędnie godzinę 5.40) „Lalek” został otoczony przez obławę SB i ZOMO w Majdanie Kozic Górnych. W wyniku intensywnej pracy operacyjnej w dniach 18–21 X 63 r. w dniu 21 X 63 r. uzyskano dane, że wymieniony bandyta melinuje w zabudowaniach aktywnego współpracownika we wsi Kozice pow. Lublin. (..) podjęto decyzję przeprowadzenia rewizji w zabudowaniach „BW” [Becia Wacława]. Na ewentualny wypadek, gdyby wynik był negatywny, zakładano dokonać rewizji dwóch meliniarzy w tej samej miejscowości dla pozoracji i odwrócenia podejrzeń w odniesieniu do t. w. [tajnego współpracownika] „Michała”. TW „Michał” to Stanisław Mazur, stryjeczny brat Danuty, narzeczonej „Lalka”. To on zawiadomił Służba Bezpieczeństwa, gdzie tego dnia przebywa Franczak. Rodzina przez lata niesłusznie podejrzewała Beciów. Bezpieka skutecznie zmyliła tropy. Za pomoc w schwytaniu Franczaka TW „Michał” wybudował sobie willę w Lublinie.

Gdy po wielu latach Marek Franczak dowiedział się, że kapusiem ojca był Stanisław Mazur, pojechał do niego do Lublina. Chciał mu wymierzyć sprawiedliwość, jednak po drodze zepsuł się jego „maluch” (dla młodszych to obiegowa nazwa fiata 126p).

Ostatnia ucieczka

Ostatnie chwile „Lalka” według Urzędu Bezpieczeństwa:

Okrążenia zabudowań B [Becia] Wacława s. Jana dokonano z podjazdu przez grupę operacyjną ZOMO, składającą się z 35 funkcjonariuszy doprowadzonych do meliny przez dwóch oficerów Służby Bezpieczeństwa. Z chwilą okrążenia zabudowań b. [bandyta] Franczak wyszedł ze stodoły, pozorując gospodarza, rozważał możliwość wyjścia z obstawy, a gdy został wezwany do [nieczytelne] chwycił za broń – pistolet, z którego oddał kilka strzałów. W tej sytuacji grupa likwidacyjna ZOMO przystąpiła do likwidacji. Franczak, mimo wzywania go do zdania się, podjął obronę i wykorzystując słabe punkty obstawy, pod osłoną zabudowań wycofał się około 300 m od meliny, gdzie podczas wymiany strzałów został śmiertelnie ranny i po kilku minutach zmarł.

– Zobaczyłam Józka, jak biegł przy naszym płocie – wspominała Helena Misiura, sąsiadka. – W jednej ręce miał teczkę, w drugiej pistolet. Nagle zachwiał się i złapał pod bok. Przeskoczył jeszcze przez żywopłot i zaległa cisza. Śmiertelny strzał musiał paść zza lipy. Za chwilę podniosły się krzyki: „Jest, jest”. Ze wszystkich stron, od drogi, z lasu wylegli ludzie. Jedni byli w mundurach i płaszczach, drudzy w kufajkach i po cywilnemu. Podjechały trzy samochody i karetka. Myśleliśmy, że to po Józka, ale zabrali jakiegoś zabitego milicjanta. W sekcji zwłok przeprowadzonej przez biegłego lekarza czytamy: Rany postrzałowe klatki piersiowej i jamy brzusznej, z następnym uszkodzeniem serca, wylewem krwawym do jamy opłucnej, uszkodzeniem wątroby, przepony i płuca lewego. Biorąc pod uwagę wyniki sekcji zwłok, należy przyjąć, że przyczyną zgonu denata była rana postrzałowa serca.  

Nagi, bez głowy

Czesława Kasprzak: – Po półgodzinie przyjechał z Lublina prokurator Antoni Maślanko. Milicjanci podświetlili latarkami ciało. Prokurator spytał, czy to „Lalek”. „Przecież wiecie, kogo zamordowaliście” – odpowiedziałam. Maślanko zapewniał, że wyda nam ciało Józka.

Po zamordowaniu „Lalka” oprawcy wywieźli ciało w nieznanym kierunku. Bezimienny grób rodzina znalazła na cmentarzu przy ul. Unickiej w Lublinie – tam, gdzie potajemnie pochowano jego kolegów z partyzantki. Pomogli miejscowi grabarze. Po czterech dniach, w nocy, bliscy wykopali ciało. Widok był straszny. Józek leżał nagi, bez głowy – zapamiętała Czesława Kasprzak, siostra „Lalka”.

Powołując się na pismo prokuratury z dnia 24 października 1963 r. i na ustną rozmowę z dr. Iwaszkiewiczem proszę o zdjęcie głowy ze zwłok Józefa Franczaka. Podpisał podprokurator powiatowy. Czesława Kasprzak mogła przenieść brata na cmentarz w Piaskach dopiero w 1983 r. Spoczął obok miejscowych księży i dawnych dziedziców. Na skromnym grobie wyryto napis: Józef Franczak, żył lat 45, zginął 21 X 1963. Poświęcił życie za wolność ojczyzny, której nie doczekał. Przed cmentarzem stoi pomnik upamiętniający opór przeciwko hitlerowskiemu okupantowi. Czyżby walka o wolną Polskę skończyła się w roku1945?

Skazany na banicję

„Lalek” brał udział w wielu akcjach na „utrwalaczy władzy ludowej”. Dowodził kilkuosobowym patrolem, który wykonywał karę chłosty lub śmierci na tajnych współpracownikach Urzędu Bezpieczeństwa i członkach Polskiej Partii Robotniczej. Kilka razy był ranny, a raz nawet aresztowany.

W czerwcu 1946 r. Urzędu Bezpieczeństwa zrobiło w okolicy wielką łapankę. Po zatrzymaniu kilku osób ubecy pojechali do wsi Chmiel na wesele. „Bandytów” zamknęli w komórce, a sami raczyli się wódką. Nie wiedzieli, że jednym z zatrzymanych jest od dawna poszukiwany Józef Franczak – „Lalek” miał wyrobione dokumenty na inne nazwisko. Po zabawie ciężarówka z aresztowanymi ruszyła do Lublina. W drodze partyzanci rzucili się na podchmielonych ubeków, obezwładnili ich i zabili pięciu. Sygnał do akcji miał dać Franczak. Łapanka urządzona przez Urzędu Bezpieczeństwa była związana z poszukiwaniami „Lwa” – Antoniego Kopaczewskiego, kierownika Inspektoratu Lubelskiego Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”, który zginął kilka miesięcy później na skutek donosu. „Lalek” likwidował później ubeckich szpicli. Żołnierz „Lwa”, Mieczysław Jarosz z Piasków, ujawniony w 1945 r., opowiadał: – Przez wiele lat wzywali mnie na UB, pytali o różne rzeczy, ale zawsze kończyło się na „Lalku”.

 W lutym 1953 r., razem z „Wiktorem” – Stanisławem Kuchciewiczem, i „Felkiem” – Zbigniewem Pielakiem (zmarł we wrocławskim więzieniu w 1954 r.) „Lalek” napadł na kasę Gminnej Spółdzielni w Piaskach. Partyzanci chcieli zdobyć fundusze, aby przetrwać zimę. „Wiktor” i „Felek” weszli do poczekalni w strojach wieśniaków. Uzbrojony w pepeszę „Lalek” osłaniał kolegów po przeciwnej stronie szosy Chełm–Lublin, w bramie cmentarza. Skok nie udał się, gdyż kasjer zdążył wezwać na pomoc milicję. Ostrzelanie drogi przez „Lalka” nie mogło pomóc. Ranny „Wiktor” rozkazał „Felkowi”, aby zostawił go i uciekał. Stanisław Kuchciewicz był ostatnim dowódcą Franczaka. Wcześniej zginął „Zapora” – Hieronim Dekutowski, „Uskok” – Zdzisław Broński, i wielu innych. Po śmierci „Wiktora” w 1953 r. „Lalek” został sam. Przez następnych 10 lat ukrywał się. Skazany na banicję, wyjęty spod prawa. Aż do 21 października 1963 r. był jedną z najbardziej poszukiwanych w kraju osób. Ta data oznacza tragiczny koniec walki żołnierzy II RP o wolną i niepodległą ojczyznę.

200 tysięcy Niezłomnych

17 marca 2008 r. prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Lech Kaczyński nadał pośmiertnie Józefowi Franczakowi ps. „Lalek” Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski..

Takich jak „Lalek” – Żołnierzy Niezłomnych, było ok. 200 tysięcy. Tymczasem zdaniem prezesa Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej Leszka Żukowskiego „Lalek” należał do mniejszości, która nie miała pomysłu, co zrobić ze sobą i kontynuowała bezsensowną walkę bez rozkazu. Te słowa przedstawiciela największej polskiej organizacji kombatanckiej muszą szokować. Bo głównym celem tej walki była przecież ochrona Polaków przed sowieckim terrorem. A Polacy odwdzięczali się swoim jedynym obrońcom. To dzięki ludności wielu lubelskich wsi Józef Franczak „Lalek” mógł ukrywać się przez 10 lat po ostatniej akcji, w której zginęli jego koledzy.

Tadeusz Płużański

 

żrodło: IPNtv

Franczak Józef
Projekt i realizacja: Laboratorium Artystyczne | Oprogramowanie: Black Wolf CMS