imię zakonne Izabela (1898–1957), szarytka w prowincji krakowskiej, współpracownik Batalionów Chłopskich, żołnierz Związku Walki Zbrojnej (ZWZ) i Armii Krajowej (AK), współpracownik Delegatury Sił Zbrojnych na Kraj (DSZ) i Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”(WiN), krypt. „71”, ps. „siostra Maria”
Urodziła się 23 kwietnia w Krakowie, z ojca Michała, krakowskiego i wielickiego adwokata, matka Kazimiera z Łakocińskich. Chodziła do krakowskiego gimnazjum urszulanek czarnych, w którym złożyła maturę 15 maja 1917 r. Ukończyła dwa kursy sanitarne i przez pół roku służyła ochotniczo jako pielęgniarka w czasie wojny bolszewickiej. Równolegle studiowała na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Jagiellońskiego otrzymując 4 października 1922 r. absolutorium (chemia, botanika, pedagogika). 2 stycznia 1923 r. zgłosiła się do Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo (szarytek, wincentek) w Krakowie. Postulat odbyła w domu zgromadzenia we Lwowie, nowicjat w jego domu macierzystym w Paryżu (3 września 1923 –30 sierpnia 1924), praktyka pielęgniarska w Bordeaux, w latach 1925–1926 ukończyła Wyższą Szkołę Pielęgniarską przy szpitalu Św. Józefa w Paryżu, do Polski wróciła 19 lipca 1926 r., od 8 sierpnia pracowała w lwowskim Szpitalu Powszechnym pijarów. Wiosną 1939 r. wyjechała na światową wystawę medyczną w Nowym Jorku, gdzie rozpoczęła szkolenie teoretyczne i szpitalną praktykę, którą przerwała – 15 sierpnia znalazła się w kraju.
W dzieciństwie poznała Adama Doboszyńskiego (1904–1949), późniejszego działacza Obozu Wielkiej Polski i Stronnictwa Narodowego. W 1936 r. Doboszyński dostał się do więzienia za zorganizowanie „najazdu na Myślenice” – manifestacji młodych działaczy narodowych, którzy zaatakowali tamtejszy posterunek policji, mieszkanie starosty i sklepy żydowskie. Na prośbę jego siostry, Jadwigi Malkiewiczowej, Łuszczkiewicz odwiedziła Doboszyńskiego we lwowskim więzieniu, gdzie odsiadywał trzyipółletnią karę z wyroku Sądu Apelacyjnego we Lwowie.
Pod okupacją radziecką ukrywała się we Lwowie, 20 grudnia 1939 r. nielegalnie przyjechała do domu centralnego szarytek w Krakowie i wysłana została przez wizytatorkę do filii tego domu w Zebrzydowicach, gdzie wedle akt zakonnych pracowała w ochronce dla dzieci od 1 kwietnia 1940 r. Tu ukrywała Żydów na terenie Zebrzydowic i Kalwarii Zebrzydowskiej. Od 1941 r. współpracowała z partyzantami Batalionów Chłopskich i ZWZ–AK (od 1943 r. samodzielny podobwód Kalwaria Zebrzydowska w okręgu krakowskim AK). Za pośrednictwem kpt. Franciszka Żymełki „Sępa”, pracującego w spółce rolnej w Brodach koło Kalwarii Lanckorońskiej, nawiązała kontakt z kpt. Władysławem Wojasem „Dębem”, który był dowódcą 12 pp Grupy Operacyjnej AK „Śląsk Cieszyński”. Pełniła w nim służbę kurierki między miejscowością Zarzyce w powiecie wadowickim a Krakowem. Utrzymywała także łączność z dowódcami batalionów – por. Alojzym Piekarzem „Lepem”, Tadeuszem Stryszowskim „Szczerbą” i z „Sękiem”. Przechowywała materiały ze zrzutów lotniczych oraz lekarstwa i narzędzia chirurgiczne, prowadziła szkolenia sanitarne i opiekowała się rannymi żołnierzami, zajmowała również nasłuchem radiowym, tłumacząc audycje z angielskiego. Na początku 1944 r. została osobistą łączniczką gen. bryg. Brunona Olbrychta „Olzy”, dowódcy Grupy Operacyjnej „Śląsk Cieszyński” oraz jego szefa sztabu, ppłk. Władysława Moykowskiego „Leszczyńskiego”. Poszukiwana od 27 września 1944 r. przez Gestapo opuściła dom w Zebrzydowicach, udała się do Zarzyc, następnie do lutego 1945 r. mieszkała w Krakowie, opiekując się rannym ppłk. „Lubiczem” (zapewne komendant inspektoratu krakowskiego Władysław Slawiczek).
Z polecenia przełożonej znalazła się 19 marca 1945 r. w Szpitalu Powszechnym w Rzeszowie przy ul. Szopena. Tu poznać miała komendanta obwodu rzeszowskiego Delegatury Sił Zbrojnych na Kraj Mieczysława Kawalca, występującego pod kryptonimem „69”. Latem 1945 r. dostała na przechowanie od łączniczki Ireny Cieślińskiej „Ireny”, walizkę z tzw. materiałami legalizacyjnymi oraz zgodziła się przyjmować do szpitala rannych żołnierzy Delegatury i członków WiN-u. Na jesieni przyjęła pod swoją opiekę komendanta rzeszowskiego inspektoratu Delegatury Adama Lazarowicza „Aleksandra”, który we wrześniu 1945 r. został prezesem okręgu rzeszowskiego WiN. Na jesieni 1945 r. poznała przedstawiciela UNRRA na województwa krakowskie i rzeszowskie, obywatela USA Józefa Onkę. Przekazała mu prośbę Lazarowicza o pomoc finansową dla WiN-u, jednak Onka odmówił, przyjął za to zapieczętowany list z opisem ówczesnych stosunków społeczno-politycznych w Rzeszowskiem wraz z dokumentem NKGB z 1944 r., mówiącym o blokadzie pomocy dla powstania warszawskiego. W szpitalu pod jej opieką znalazł się ciężko ranny Ludwik Bojanowski (*1919), kierownik sekcji w Wydziale I WUBP (Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego) w Rzeszowie, zajmującej się pracą operacyjną skierowaną przeciwko „antypaństwowym elementom, znajdującym się w różnych nielegalnych organizacjach, jak sanacja, endecja, antypaństwowe elementy chłopskie i mniejszości narodowe”. Lazarowicz chciał, by otruła Bojanowskiego, jednak zakonnica nie zgodziła się. Bezskutecznie usiłowała zapobiec jego egzekucji, by nie doprowadzić do dekonspiracji. Egzekucję przeprowadzono 24 listopada 1945 r. Na przełomie 1945 i 1946 r. ułatwiła, na polecenie łączniczki z WiN, ucieczkę operowanego w szpitalu więźnia z rzeszowskiego Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego.
W maju 1946 r. (wedle zeznań w śledztwie) lub 16 sierpnia (wedle akt zakonnych) opuściła Rzeszów na polecenie wizytatorki. Udała się do Krakowa, gdzie zamieszkała w domu przy Warszawskiej i podjęła pracę w szpitalu Św. Łazarza przy Kopernika. W czerwcu 1946 r. skontaktowała się za pośrednictwem Ireny Cieślińskiej z przebywającym w Krakowie Kawalcem i na jego polecenie ponownie prosiła o pomoc finansową wyjeżdżającego do USA Onkę.
Jadwiga Malkiewiczowa powiadomiła ją, że w kraju przebywa Doboszyński, który w nocy z 22 na 23 grudnia 1946 r. nielegalnie przedostał się do Polski, pod fałszywą tożsamością profesora Władysława Więcka. W styczniu 1947 r. odwiedziła go we Wrocławiu, po czym od 8 marca do 8 kwietnia tr. gościła w domu wypoczynkowym zakonu w Zebrzydowicach. Pomogła przepisać na maszynie jego broszurę „Prawda o gen. Sikorskim” oraz ułatwiła mu kontakt z ks. Janem Piwowarczykiem, asystentem kościelnym „Tygodnika Powszechnego”. Równocześnie, za sugestią spowiednika – wedle późniejszych zeznań siostry w śledztwie – zerwała związki z WiN-em i wyjechała do domu zakonnego w Zebrzydowicach, gdzie od 24 maja 1947 r. pełniła funkcję administratorki i higienistki w ochronce dla dzieci i przytułku (protokoły śledcze podają październik 1946 r.).
27 sierpnia 1948 r. została aresztowana w Wadowicach przez funkcjonariuszy krakowskiego Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. Od 28 do 31 sierpnia siedziała w areszcie śledczym WUBP przy placu Inwalidów i w więzieniu na Montelupich. Została przeniesiona do Warszawy za zgodą zastępcy ministra bezpieczeństwa publicznego Romana Romkowskiego i dyrektora Departamentu Śledczego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego (MBP) Józefa Różańskiego, zapewne 31 sierpnia znalazła się w areszcie MBP przy Koszykowej, zaś 23 września w więzieniu mokotowskim. Nie czytała spisanych przez śledczych protokołów zeznań i odmówiła podpisania fałszywego protokołu, w którym „przyznała się”, że Doboszyński przybył do kraju z poleceniem papieża Piusa XII dla kardynała Adama Sapiehy po to, by montować siatkę szpiegowską w Polsce na rzecz Niemiec.
Ze skargi rewizyjnej do Naczelnej Prokuratury Wojskowej, napisanej z więzienia w Fordonie (28 lipca 1955):
„W Warszawie, gdy zażądałam, by mi dano podpisać i przeczytać uprzednio protokół, pierwszy [raz] zostałam pobita bardzo dotkliwie. Śledztwo miałam wprost potworne, byłam bita tak, iż ciało moje było jednym sińcem, poczem przez blisko 2 tygodnie miałam dzień i noc stójki, aż do utraty przytomności. Śledztwem mym kierował Różański Jacek i Serkowski Ludwik, którzy często przychodzili na moje śledztwo i dawali przy mnie wskazówki oficerowi śledczemu w kierunku nieludzkiego traktowania mnie. Na dziewiątą noc stójek przyszedł do mnie oficer śledczy z gotowym protokołem do podpisania. Treścią protokołu było, że Doboszyński Adam zwierzył mi się, że przybył do Polski wysłany przez papieża [Piusa XII] do kard. [Stefana] Sapiehy celem zmontowania siatki szpiegowskiej na korzyść Niemiec. Gdy kategorycznie odmówiłam i powołałam się na prawo, zakazujące kłamliwych zeznań, powiedział mi, że zgniję w więzieniu, bo, jak się wyraził: »prawo jest dla nas, a nie my dla prawa«. Po tej też linii było prowadzone całe moje śledztwo”.
Z oświadczenia po wyjściu z więzienia (1956): „W ciągu dwóch miesięcy, prawie dwóch lat, przeszłam okropne śledztwo i przebywałam w okropnych warunkach higienicznych, na betonie i sienniku, można powiedzieć o głodzie, a śledztwo odbywało się po parę godzin kilka razy w ciągu 24 godzin. Zaraz w drugim tygodniu oficer śledczy, znany z brutalności, dał mi do podpisania gotowy protokół, że ja zeznaję, iż Doboszyński Adam powiedział mi w 1947, jakoby Jego Świątobliwość Ojciec św. przysłał go do Polski do Ks. Kard. Sapiehy oraz do OO. Redemptorystów z nakazem utworzenia siatki szpiegowskiej na korzyść Niemców. [...] Podsuniętego protokołu nie tylko nie podpisałam, ale zaznaczyłam, że gdyby sfałszowano mój podpis, to i tak na rozprawie głośno krzyczałabym, że takiego kłamstwa nigdy nie zeznałam i nie zeznam. [...] zażądałam konfrontacji, za które to żądanie zapłaciłam wybiciem trzech zębów. Nazajutrz znów zawezwał mnie ten sam oficer i już bardzo grzecznie namawiał do złożenia podpisu w zamian za natychmiastowe wypuszczenie mnie na wolność i zapewniał, że tak Zgromadzenie [szarytek] jak i rodzina będą we wszystko opływać. Kategorycznie odmówiłam, gdyż czyste sumienie droższe mi było i jest nad życie. Wtedy to zaczęło się potworne śledztwo kierowane osobiście przez Różańskiego [...]. Oprócz bicia, przysiadów, w liczbie do dwóch tysięcy naraz, miałam jeszcze tzw. stójki. Polegały one na tym, że w czasie zimnych i mroźnych dni stałam boso, tylko w koszuli, na betonie, tyłem do okna, z którego wyjmowano szyby. Na domiar wszystkiego w nocy zlewano mnie konewkami zimnej wody. Po 14 dniach i nocach takiego stania (nawet do podawanego jedzenia nie pozwalano mi usiąść) będąc już cała spuchnięta, straciłam przytomność i ocknęłam się w szpitalu więziennym. W szpitalu, urągającym nazwie szpitala, przyszłam, Bogu dzięki, do siebie, by zacząć znowu śledztwo”.
W jej sprawie przesłuchiwani byli również więźniowie „Mokotowa” – Irena Cieślińska, Adam Doboszyński, Adam Lazarowicz, Mieczysław Kawalec. Śledztwo oficjalnie zamknięto 27 lutego 1949 r. W akcie oskarżenia znalazły się informacje o przynależności jej od wiosny 1945 r. do dnia aresztowania do AK oraz WiN-u, wiadomości o przechowywaniu materiałów legalizacyjnych WiN-u w Rzeszowie, informacje o kontaktach z komendantami WiN-u w Rzeszowskiem – Kawalcem i Lazarowiczem; zarzucono jej także kolportaż nielegalnej prasy, przekazywanie tajemnic państwowych i materiałów wywiadowczych Once, jako delegatowi UNRRA, kontakt z „emisariuszem ośrodków emigracyjnych” Doboszyńskim, pomoc w zamordowaniu funkcjonariusza rzeszowskiego WUBP Bojanowskiego i w ucieczce ze szpitala więźnia rzeszowskiego WUBP. Rozprawa tajna odbyła się 4 i 26 sierpnia 1949 r. w sąsiedniej celi przed Wojskowym Sądem Rejonowym (WSR) w Warszawie. Jako świadkowie zeznawali Lazarowicz i Kawalec oraz – skazany na śmierć (wyrok wykonano 29 sierpnia w więzieniu mokotowskim) – Doboszyński. Zdecydowanie zaprzeczyła, by brać miała udział w egzekucji na Bojanowskim, stwierdziła także, że nie znała celu, w jakim przyjechał do Polski Doboszyński. Kolejna rozprawa odbyła się 20 września, na korzyść oskarżonej zeznawała w niej Weronika Nadolska, szarytka ze szpitala Św. Łazarza w Krakowie.
23 września siostra Łuszczkiewicz została skazana na 15 lat więzienia z utratą praw na 5 lat. 22 listopada wniosek rewizyjny do Najwyższego Sądu Wojskowego (NSW) złożył na niekorzyść Łuszczkiewicz wiceprokurator Naczelnej Prokuratury Wojskowej. NSW 21 grudnia zarządził ponowną rozprawę przed WSR, która odbyła się 10 marca 1950 r. Znów zaprzeczyła aktowi oskarżenia, sąd zaś ponownie oddalił świadków obrony, w tym siostrę Bojanowskiego, która chciała zeznawać na korzyść szarytki. 13 marca otrzymała dwukrotną karę śmierci z utratą praw na zawsze i przepadkiem mienia, zaś sędziowie wnioskowali o odmowę ułaskawienia w dalszym postępowaniu. 14 marca wniosła prośbę o łaskę do prezydenta Bieruta.
Z cytowanego oświadczenia Łuszczkiewicz: „Na drugi dzień zawezwał mnie śledczy i zapytał, czy może teraz podpiszę protokół o szpiegostwo na rzecz Watykanu i Ojca św. Gdy odmówiłam, zapewnił mnie, że »zgniję w więzieniu«. Czekając trzy miesiące na wykonanie wyroku, byłam ustawicznie wołana wieczorami, iż idę niby na wykonanie wyroku. Z początku ciężko to przechodziłam, ale wreszcie przyzwyczaiłam się do tego i starałam się być przygotowaną na śmierć”.
22 marca jej obrońca złożył skargę rewizyjną do Najwyższego Sądu Wojskowego, wnosząc o uniewinnienie lub złagodzenie kary. 10 maja sąd zmienił wyrok na dożywocie z pobawieniem praw na zawsze i przepadkiem mienia. Początek odbywania kary wyznaczono na ten sam dzień, jako datę ostatniego prawomocnego wyroku sądowego. 24 czerwca przeniesiono ją do Fordonu (obecnie dzielnica Bydgoszczy), a 26 sierpnia 1952 r. do Inowrocławia. 16 kwietnia 1954 r. sąd zaliczył jej w poczet kary dożywotniego więzienia okres aresztowania od 27 sierpnia 1948 r. Do czerwca 1954 r. siedmiokrotnie karano ją dyscyplinarnie, a przez władze kolejnych więzień była oceniana negatywnie za wrogi stosunek do Polski Ludowej. 22 czerwca 1955 r. znalazła się na powrót w Fordonie. Postanowieniem z 5 maja 1956 r. Wojskowego Sądu Garnizonowego w Warszawie zmniejszono jej karę dożywocia na 12 lat więzienia, z pozbawieniem praw na 5 lat. 7 czerwca adwokat wniósł podanie o przerwę w wykonaniu kary, zwolniono ją 15 czerwca na pół roku, do więzienia już nie wróciła. Zgromadzenie Sędziów NSW 7 listopada zmniejszyło jej karę do 4 lat więzienia z utratą praw na 2 i pół roku, uznając ją za odbytą.
Zamieszkała w domu szarytek krakowskich przy Warszawskiej. W więzieniu dostała gruźlicy nogi oraz nowotworu złośliwego szczęki w okolicy wybitych w śledztwie zębów. Zmarła 8 sierpnia. Pochowano ją w grobowcu szarytek na Cmentarzu Rakowickim.
Jacek Żurek
Bibliografia:
Notę opracowano na podstawie:
Dalsza literatura: