Michał Ostapiuk (IPN Olsztyn)
Zdrada „Cygana”
Komunistyczny aparat represji przeprowadził wiele skutecznych kombinacji operacyjnych, które doprowadziły do głębokiej dekonspiracji struktur niepodległościowych. Większość z tych działań była prowadzona w oparciu o zdrajców wywodzących się z szeregów podziemia.
To oni znając ludzi, teren i realia działania konspiracji potrafili dotrzeć i skutecznie rozpracować poszczególne oddziały lub komórki antykomunistycznego podziemia. Nie można jednak wszystkich tych osób mierzyć jedną miarą. Wśród nich było przynajmniej kilka, których los należy uznać za tragiczny, a samą zdradę przypisać nie ich chłodnej kalkulacji i intuicyjnej chęci związania się z komunistami, a „resortowemu” kłamstwu, któremu ulegli. Do takich „zdrajców” należał ppor. Jan Skowroński „Cygan”.
Z NSZ do UB
Jan Skowroński urodził się w 1922 r., szkołę powszechną ukończył w 1936 r. w Łapach (pow. wysokomazowiecki), a następnie powędrował do Białegostoku, gdzie edukację kontynuował w szkole zawodowej. Naukę zwieńczył, w 1940 r., dyplomem tokarza. Dwa lata później związał się z białostocką konspiracją niepodległościową. Wstąpił do Narodowych Sił Zbrojnych (NSZ). Przyjął pseudonim „Cygan”, niewątpliwie wybór właśnie takiego przydomka wiązał się z ciemną karnacją Skowrońskiego.
Po podbiciu Białostocczyzny przez sowietów, zgodnie z rozkazem przełożonych, we wrześniu, wstąpił do komunistycznego Urzędu Bezpieczeństwa (UB). Początkowo przebywał w Powiatowym Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego (PUBP) w Wysokiem Mazowieckiem, ale już w grudniu 1944 r. został słuchaczem Centralnej Szkoły Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego w Lublinie. Kurs ukończył w lutym 1945 r. i już jako „resortowy” podporucznik objął kierownictwo PUBP w Wyrzysku. Podkreślmy, że wciąż pozostawał członkiem konspiracji niepodległościowej.
Szeregi UB opuścił 5 kwietnia 1945 r. i powrócił na tereny Białostocczyzny, gdzie rozpoczął służbę w oddziale partyzanckim chor. Feliksa Łuniewskiego „Żbika”. W ramach oddziału partyzanckiego NSZ wziął udział w szeregu akcji bojowych. Po połączeniu części NSZ z Narodową Organizacją Wojskową (NOW) i powstaniu Komendy Okręgu Narodowego Zjednoczenia Wojskowego Białystok (KO NZW Białystok) „Cygan” został przydzielony do ochrony komendy.
Bojowa postawa „Cygana” zaowocowała kolejnymi awansami. W kwietniu 1946 r. objął kierownictwo nad pracami Wydziału I (organizacyjnego) Komendy Powiatu NZW (KP NZW) Wysokie Mazowieckie (krypt. „Mazur”), a w lipcu 1946 r. otrzymał awans do stopnia podporucznika. „Cygan” jako szef Wydziału I uzyskał bardzo szeroką wiedzę na temat wysokomazowieckich struktur NZW. W marcu 1947 r. ppor. Skowroński skorzystał z tzw. amnestii, ale już w kwietniu 1947 r. wznowił niepodległościową działalność i wszedł w skład oddziału, którym dowodził komendant KP NZW Łomża i KP NZW Wysokie Mazowieckie, por. Tadeusz Narkiewicz „Ciemny”.
3 sierpnia 1947 r. „Cygan” przebywał wraz ze swym podkomendnym, Czesławem Kruszewskim „Tęczą” we wsi Krzeczkowo (pow. wysokomazowiecki). Tam osaczyła ich komunistyczna grupa operacyjna. Partyzanci stoczyli heroiczną walkę z otaczającymi ich reżimowymi funkcjonariuszami. Niestety jej przebieg przybrał dla partyzantów niekorzystny obrót. Poległ „Tęcza”, a ranny „Cygan”, aby nie dostać się w ręce funkcjonariuszy aparatu represji, usiłował popełnić samobójstwo. Próba zakończyła się niepowodzeniem, ranny i nieprzytomny „Cygan” wpadł w ręce komunistów.
Rannego przewieziono do białostockiego więzienia. Umieszczono go w celi, w której zamalowano okna. Do jego opieki przydzielono pielęgniarza Jana Malinowskiego. Opiekun przekonał rannego, że ten przebywa w szpitalu w Łapach. Podporucznik Skowroński sądził więc, że znajduje się w niedużym miasteczku, w pobliżu którego działają oddziały NZW. „Cygan” znał osobiście swojego opiekuna, gdyż był on w przeszłości konspiratorem i to o dużym doświadczeniu, służył m.in. w 3. Wileńskiej Brygadzie AK, a następnie działał w białostockim podziemiu niepodległościowym. Po aresztowaniu przez UB Malinowski zdradził i został komunistycznym agentem. Okazał się bardzo skutecznym współpracownikiem „resortu”. Jednym z zadań jakie otrzymał było rozpracowanie „Cygana”, który nie zdawał sobie sprawy z tego, iż jego opiekun pracuje dla komunistów. Malinowski troszczył się o „Cygana” i stopniowo zdobył jego pełne zaufanie. Gdy ranny odzyskiwał siły, „Mściciel”, bo taki kryptonim nadali Malinowskiemu funkcjonariusze UB, przekonał go, że może podjąć się przekazania, oczywiście nieoficjalną drogą, listów do rodziny.
„Cygan” zaczął więc pisać wiadomości, w których prosił o pomoc w wydostaniu się ze szpitala. Prosił, aby o jego losie poinformować komendanta Okręgu NZW Białystok, ppłk. Władysława Żwańskiego „Błękita” oraz dowódcę działającego w okolicach Łap oddziału partyzanckiego, kpt. Kazimierza Kamieńskiego „Huzara”. „Cygan” sądził, że listy docierają do adresatów. W rzeczywistości trafiały na biurko oficera śledczego. Podporucznik Skowroński wobec braku odpowiedzi na swe prośby zaczął odczuwać rozczarowanie postawą „Błękita” i „Huzara”. Sądził, że jego los jest im obojętny. Funkcjonariusze UB poczuli wiatr w żaglach. Przeszli do decydującego etapu gry. Do więzienia wezwano – pod pozorem widzenia z rannym – matkę ppor. Skowrońskiego oraz dwie siostry: Janinę i Eugenię. Gdy 23 sierpnia 1947 r. kobiety dotarły do białostockiego więzienia, funkcjonariusze UB poinformowali je, niezgodnie z prawdą, że widzenia zostały już zakończone, ale „Cygan” prosi, aby któraś z kobiet została przy nim w szpitalu. Matka zadecydowała, że pozostanie Janina. Po opuszczeniu więzienia przez matkę i Eugenię ubecy „zajęli się” Janiną. W ciągu kilku następnych godzin funkcjonariusze UB zmusili dziewczynę do napisania listu o następującej treści: „Kochany braciszku! Na twoją prośbę jeździłam do wsi Czochanie – Góra do Żońcy Józefa i do wsi Łopienie- Szelengi (…) oddałam im twoje listy i prosiłam ich, aby pomogli Ci w ucieczce ze szpitala. Jednak oni odmówili pomocy, mówiąc, że „Błękit” zabronił im bez jego wiedzy cokolwiek robić. (…) Rozmawiałam z panem Pieńkowskim, on widział się z „Huzarem”, ten też nic nie może pomóc, gdyż nie ma ludzi. Napisz co mam robić dalej. Przykro, że wszyscy koledzy o Tobie zapomnieli tylko piją i bawią się”.
Treść pisanego pod dyktando „ubeków” listu okazała się decydująca dla dalszej postawy rannego partyzanta. „Cygan” przekonany, w wyniku zręcznej gry operacyjnej UB, że został opuszczony przez swych współtowarzyszy broni, zapłonął rządzą zemsty. W sierpniu 1947 r. przystąpił do współpracy z UB. Oszukany i złamany wyjawił funkcjonariuszom wszystkie posiadane informacje. Podporucznik Skowroński doprowadził do szeregu aresztowań członków NZW. Ponadto przyczynił się do śmierci „Ciemnego”. W jednym z raportów UB możemy przeczytać: „W nocy z 5 na 6 września 1947 r. na podstawie zeznań aresztowanego dowódcy bandy NZW – Skowrońskiego Jana ps. „Cygan” oraz agenturalnych doniesień przez grupę Wojsk Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Milicji Obywatelskiej i Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego przeprowadzono operację w celu aresztowania aktywnych członków NZW. W rezultacie przeprowadzonej akcji we wsi Czochania Góra u dowódcy Batalionu NZW – Żońcy Józefa ps. „Gołąb” – został zabity z-ca komendanta okręgu NZW i dowódca wszystkich grup operacyjnych okręgu Narkiewicz Tadeusz „Ciemny”, który podczas zatrzymania, ciężko ranił granatem jednego milicjanta”.
Dalsza historia „Cygana” jest niezwykle dramatyczna - obawiając się zemsty podziemia zaczął domagać się, by przeniesiono go do Białegostoku. Przypomnijmy, że sądził, iż znajduje się w szpitalu w Łapach. Funkcjonariusze skwapliwie zgodzili się na rzekome przewiezienie więźnia. Załadowali rannego do karetki, uśpili i wyjechali za miasto. Gdy „Cygan” przebudził się, karetka ponownie dojeżdżała do Białegostoku. W następnych miesiącach „Cygan” zeznawał podczas procesów aresztowanych żołnierzy NZW. Nie uchroniło go to przed śmiercią. Gdy przestał spełniać operacyjną rolę, komuniści postawili go przed sądem. Został skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano 29 lipca 1948 r.