bieszczadzki „Ogień” (ur. 04. 09. 1918 r. w Sanoku, zm. 24. 10. 1946 r. w Malinówce)
Antoni Żubryd mimo, iż był jednym z wyklętych, nie został w komunistycznej Polsce nigdy zapomniany. Jego osoba została skutecznie uwieczniona w zbiorowej pamięci poprzez sprawnie napisaną, propagandową powieść Jana Gerharda „Łuny w Bieszczadach”. Każdy, kto ją kiedyś czytał, pamięta jak nikczemny i negatywny obraz „Zucha” został wykreowany na kartach wspomnianej książki.
W rzeczywistości najważniejszy dowódca podziemia niepodległościowego Bieszczad i Beskidu Niskiego urodził się w ubogiej, sanockiej rodzinie. Ponieważ jego opiekunów nie było stać na opłacenie edukacji w gimnazjum, w wieku 15 lat rozpoczął naukę w Szkole Podoficerów Piechoty dla Małoletnich w Śremie. Krok ten aż do końca wojny obronnej 1939 roku związał go z wojskiem. Przed jej rozpoczęciem w szeregach 40 Pułku Piechoty „Dzieci Lwowskich” dosłużył się stopnia plutonowego. Po agresji niemieckiej na Polskę wraz ze swoją jednostką bronił Warszawy. Za mężną postawę w trakcie walk o stolicę został odznaczony Krzyżem Walecznych i awansowany do stopnia sierżanta.
Wraz z klęską II Rzeczypospolitej trafił, na krótko do niemieckiej niewoli. Jednak dopiero po powrocie do rodzinnego Sanoka jego dalsze losy miały stać się wyjątkowo zawiłe i być może właśnie przez to, z dzisiejszego punktu widzenia, niejednoznaczne. Początkowo starał się parać handlem. Niebawem też poślubił Janinę Praczyńską, która w 1941 roku urodziła ich jedynego syna Janusza. Podczas przekraczania niemiecko-sowieckiej granicy został schwytany przez Sowietów. To wówczas podjął współpracę na rzecz ich wywiadu dostarczając informacji o niemieckich wojskach. W wyniku tej działalności w listopadzie 1941 roku został aresztowany przez gestapo i po śledztwie skazany na najwyższy wymiar kary. Śmierci wymknął się dzięki ucieczce. Będąc już na wolności najprawdopodobniej związał się z Armia Krajową. Jednak o złożoności wojennego życiorysu Żubryda najwymowniej świadczy fakt, że wraz z wkroczeniem w 1944 roku Armii Czerwonej do Sanoka ponownie podjął współpracę z Sowietami. Na początku ostatniego roku wojny został śledczym w stopniu podpułkownika w sanockim Powiatowym Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego. Warto wspomnieć, że podobny epizod działalności w nowo tworzonych strukturach bezpieki nie był odosobnionym przypadkiem wśród żołnierzy wywodzących się z antyniemieckiego podziemia. Jednakże sprawując nową funkcję Antoni Żubryd, według relacji, nie wykazywał się nadmierną gorliwością w stosunku do Polaków. Co więcej, jak zeznał funkcjonariusz Milicji Obywatelskiej z Leska, Zygmunt Keller, gdy Żubryd przyjechał z misją aresztowania byłego oficera Wojska Polskiego: dość długo siedział u nas na posterunku. Odniosłem wtedy wrażenie, że celowo ujawnił zamiar aresztowania oficera WP, abyśmy mogli go uprzedzić. Według innej relacji podczas osławionych ubeckich przesłuchiwań, w odróżnieniu od innych funkcjonariuszy, miał jedynie symulować bicie zatrzymanych. Działalność ta w połączeniu z zawiłością okupacyjnych losów sprawiły, iż w aparacie bezpieczeństwa zaczęto się jemu bliżej przyglądać, a następnie zapadła decyzja o zwolnieniu. Zanim jednak wcielono ją w życie 8 czerwca 1945 roku Żubryd zdezerterował ze służby uwalniając część przetrzymywanych w areszcie więźniów. Krok ten pociągnął za sobą nieodwracalne konsekwencje, a jedną z nich było aresztowanie teściowej Żubryda wraz jego czteroletnim synkiem.
Bezpośrednio po ucieczce, w Malinówce doszło do spotkania przyszłego dowódcy z pierwszymi partyzantami. To na ich czele, w odwecie za uwięzienie najbliższych, 15 czerwca Żubryd przeprowadził akcję zlikwidowania szefa Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Sanoku, Tadeusza Sieradzkiego. Operację tę wykonał za zgodą komendanta Obwodu Armii Krajowej Sanok. Następnie zajął posterunek w Haczowie. Biorąc do niewoli tamtejszych milicjantów i grożąc ich rozstrzelaniem doprowadził do uwolnienia teściowej i syna. Tak szybka i zdecydowana akcja była zapowiedzią sposobu dowodzenia Żubryda. Dzięki tej postawie, działając pod pseudonimem „Zuch”, podporządkował sobie działające w regionie poakowskie oddziały. Jednocześnie podporządkował się zwierzchnictwu konspiracyjnego Stronnictwa Narodowego. W ten sposób powstał dowodzony twardą ręką Samodzielny Batalion Operacyjny Narodowych Sił Zbrojnych, a jego dowódca został awansowany do stopnia kapitana. On oraz jego ludzie szybko zyskali zaufanie i szacunek okolicznej ludności, dla której byli realną siłą dającą obronę przed komunistycznym terrorem, atakami operującej w tych stronach Ukraińskiej Powstańczej Armii, a także pospolitymi przestępcami. Batalion „Zucha” nie poprzestał jednak jedynie na samoobronie. Jego żołnierze przeprowadzili wiele działań zaczepnych uderzając w funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa, Milicji Obywatelskiej i Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. „Żubrydowcy” wykonali około 200 akcji rozbijając posterunki, niszcząc dokumentację i uwalniając uwięzionych ludzi podziemia. Najbardziej spektakularną akcją było zabicie 18 maja 1946 roku pod Sanokiem jednego z najwyższych stopniem sowieckich oficerów, jacy zostali zlikwidowani w Polsce, ppłk. Teodora Rajewskiego. Dobrze znając metody pracy Urzędu Bezpieczeństwa „Zuch” pozostawał nieuchwytny dla komunistycznych władz. Z jego oddziałem sympatyzowali, a nawet utrzymywali bliskie kontakty żołnierze Wojska Polskiego. Przykładowo razem z 34 „Budziszyńskim” Pułkiem Piechoty „Żubrydowcy” przeprowadzili nawet wspólne operacje wymierzone przeciwko Ukraińskiej Powstańczej Armii. W konsekwencji tych kontaktów komunistyczni przełożeni zadecydowali o zmianie dowództwa tej jednostki i przemieszczeniu jej w głąb niespokojnego terenu Bieszczadów. Bezpośrednim zapleczem dla oddziału Żubryda była miejscowość Niebieszczany, w której często kwaterował oraz miał swoje magazyny. O daleko idącym stopniu zaangażowania tamtejszej ludności świadczy fakt, że komunistyczne władze rozważały możliwość przesiedlenia całej wsi, a niezależnie od nich Ukraińska Powstańcza Armia planowała ją spalić. Również wśród mieszkańców rodzinnego Sanoka Żubryd miał wielu sympatyków, zwłaszcza wśród inteligencji i młodzieży.
Niemogąca poradzić sobie z działalnością Samodzielnego Batalionu Operacyjnego Narodowych Sił Zbrojnych oraz jego popularnością, komunistyczna władza postanowiła uciec się do m.in. publicznych egzekucji pochwyconych „Żubrydowców”, które przeprowadzono na przełomie maja i czerwca 1946 roku na oczach spędzonej na siłę ludności Sanoka. Jednocześnie uderzono w rodzinę Żubryda ponownie aresztując jego synka Janusza. Jednak pierwsze realne sukcesy w walce z żołnierzami „Zucha” przyniosło dopiero wprowadzenie do jego oddziału dwóch grup agentów, co zaowocowało w czerwcu licznymi aresztowaniami. Przyglądając się rozmiarom tej akcji Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów raportowała: aresztowania w sanockim powiecie doprowadziły do tego, że i polska ludność ze strachu przed UBP nie śpi po domach i ukrywa się. Ostatecznie w bezpośrednie otoczenie Żubryda udało się wprowadzić byłego akowca, dwudziestoletniego Jerzego Vaulin\'a. Choć w oddziale nazywano go „Bronek”, w rzeczywistości, pod pseudonimami „Warszawiak” i „Mewa” był agentem Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Jak sam wspominał: udałem się na Podkarpacie, na swoje dawne kwatery, gdzie ludzie pamiętali mnie jako AK-owca i traktowali niczym bohatera. Ale byłem na ubeckim kontakcie […] I tak trafiłem do grupy Antoniego Żubryda. Gdy w drugiej połowie 1946 roku Żubryd wraz ze swoją ciężarną małżonką, Janiną przygotowywali wyjazd na zachód, Vaulin zdecydował się wykonać swoją misję. 24 października 1946 roku pod wsią Malinówka strzałem w tył głowy zabił najpierw, mającego wówczas dopiero 28 lat, Żubryda, a następnie jego żonę. Dzień później Vaulin o wykonaniu misji poinformował Urząd Bezpieczeństwa, którego funkcjonariusze wywieźli, a następnie ukryli, w nieznanym do dziś miejscu, ciała. Jak na ironię, gdy peerelowska propaganda za pomocą m.in. wspomnianej powieści „Łuny w Bieszczadach”, czy też zrealizowanego na jej podstawie filmu „Ogniomistrz Kaleń” kreowała obraz Antoniego Żubryda jako prymitywnego, nieudolnego, pozbawionego charyzmy i znienawidzonego przez miejscowych antysemity i bandyty, jego zabójca przez lata rozwijał się jako dziennikarz oraz znany filmowiec i dokumentalista.
Michał Komuda
Proponowana bibliografia: